wtorek, 9 października 2018

Wspomnienia z Tokio, vol. 1


A gdyby tak... powspominać przygotowania do podróży do Tokio?



W Tokio byłem w marcu 2016 roku. To była pierwsza tak daleka podróż organizowana zupełnie we własnym zakresie. Mógłbym to nazwać raczkowaniem podróżowania :)

Czemu akurat Japonia? Z kilku powodów:
- od dziecka kocham historię, kulturę i sztukę Japonii, z tego narodziło się zamiłowanie do języka no i ... tak wyszło,
- w nawiązaniu do powyższego wynikło to, że chciałem zobaczyć Japonię na własne oczy, tłumy w Shibuya czy piękne świątynie w malowniczych lasach,
- akurat były tanie bilety lotnicze :)

I tu pojawia się jedna z porad, jakie mogę Wam udzielić, a co wiąże się z podróżowaniem, i doprecyzujmy - z możliwie tanim podróżowaniem. Marząc o odwiedzeniu konkretnego miejsca, nie czekajcie na tanie bilety, bo to może nastąpić za tydzień, za pół roku albo za 10 lat. Macie zamiar czekać tyle czasu i nigdzie nie jeździć, bo marzycie o tym konkretnym jedynym miejscu? Osobiście odradzam.

Co polecam, to zrobić listę np. 10 krajów, które chcecie odwiedzić. Takich MUST SEE. Dzięki temu w każdym roku powinniście traficie na ciekawą promocję do jednej z tych destynacji. I korzystacie :) Ja tak właśnie realizuję swoje plany wyjazdowe.



Wracając do Tokio - były mega tanie bilety. Akurat wtedy PLL LOT otwierały bezpośrednie połączenie Warszawa - Narita. Bilet w 2 strony można było kupić w granicach 1800 PLN. Za tak wygodne bezpośrednie połączenie, nie było mowy o tańszej opcji. Zakupu dokonałem około listopada, więc miałem jakieś 6 miesięcy na dogranie szczegółów - co chcę zobaczyć, gdzie pojechać, gdzie i jak drogo spać! Typowy organizacyjny stres :)

Wtedy też popełniłem pierwszy podstawowy błąd, i od razu Was przed nim ostrzegam! Kompletnie nie opłaca się lecieć na drugi konieć świata tylko na 7 czy 10 dni. No chyba że jesteście tego pewni albo inne czynniki (praca/urlop) nie dają wam innych opcji. Jeżeli jednak nie macie specjalnych ograniczeń czasowych - na drugi koniec świata nie latajcie na krócej niż 2 tygodnie, a i to jest bardzo krótko!

Czemu tak twierdzę? Kilka prostych przykładów:

1. Jet lag. Pierwszy wróg podróżnika :) Większość Polaków dość negatywnie reaguje na zmianę tylko o jedną godzinę dwa razy do roku. A co dopiero mówić o sytuacji, kiedy lądujesz w miejscu docelowym po 12 godzinach lotu i jest środek nocy. Nie wspominając o tym, że pewnie straciliśmy już dzień kalendarzowy. A my przecież wyspani, bo w samolocie się spało... Organizm potrzebuje chwili, by się przestawić i zaaklimatyzować. Na miejscu tracicie kolejny, przynajmniej jeden, dzień.

2. Czas lotu. Pamiętajcie, że lecąc na wschód, skracacie sobie urlop na miejscu. Zamiast 7 wspaniałych nocy w Tokio, spędzicie tam w najlepszym wypadku 6 - jeden dzień ucieknie przy zmianie czasu. Ktoś powie, że dzień ten "zwróci się" w momencie powrotu. Moja matematyczka mówiła, że "w naturze nic nie ginie". I faktycznie - dzień się zwróci, ale co mi z tego dnia, jeżeli wylatuję z Tokio o 10 a o 14 tego samego dnia będę w Polsce, pomimo lotu który trwał 12 godzin? Wolałbym mieć ten czas tam, w Tokio.

3. "Bo na dłużej to oznacza drożej". I tak i nie. Tak, ponieważ faktyczenie każdy dodatkowy dzień to dodatkowy koszt jedzenia, spania, zwiedzania czy paliwa do wynajętego samochodu. Zgadza się. Ale nauczyłem się, że będąc na drugim końcu świata trzeba patrzeć z trochę dalszej perspektywy. Ten dodatkowy koszt 100 złotych za dodatkowy dzień jedzenia jest jedynie kroplą, jeżeli uwzględnimy to, co już wydaliśmy by dostać się na ten koniec świata :) Pamiętajcie - największe wydatki są zawsze na początku - głównie bilety samolotowe oraz na miejscu ewentualnie najem samochodu. I tak podróż do Tokio na tydzień kosztowała mnie około 6.000 PLN, a na 2 tygodnie, myślę że nie wyniosło by więcej jak 7.500-8.000 PLN. A o ile więcej frajdy i zwiedzania?



Zostawiam Was z tym niesamowitym widoczkiem z parku w samym centrum metropolii. Na razie to tyle moich pierwszych wspomnień z Tokio i kilka porad co do przygotowań. W kolejnej części będzie więcej o samym Tokio i Japonii. 

poniedziałek, 8 października 2018

Piękne (złego?) początki

A gdyby tak... zacząć prowadzić bloga?

Cześć!

Tak już troszeczkę podróżuję po świecie, zwiedzam, poznaję ludzi i kompletnie obce nam kultury, jestem świadkiem niesamowitych historii, że postanowiłem podzieliś się z Wami tym wszystkim, czego doświadczyłem dotychczas. Stąd też pomysł na tego bloga.

Oczywiście poza historiami z już przeżytych wyjazdów, nie zabraknie również zupełnie nowych podróży, jak również porad związanych z turystyką.

Na wstępie od razu powiem, że nie ograniczam się do organizowania wyjazdów indywidualnych. Jeżeli jest tani wyjazd zorganizowany, w miejsce do którego sam bym się nie wybrał - korzystam z okazji. Zarówno i tak takich zorganizowanych wycieczkach można przeżyć niesamowite historie, zobaczyć ciekawe miejsca i poznać interesujących ludzi.

Kolejna, chyba najważniejsza informacja w tym pierwszym wpisie jest taka, że jestem w tracie pakowania. No, może pakowania to za dużo powiedzane - przygotowuję się do pakowania. A to dlatego, że równo za miesiąc wyruszam w (kolejną) podróż swojego życia. Gdzie dokładnie? Dowiecie się w kolejnym wpisie. Zawrę w nim również pokrótce plan wyjazdu, ogólne założenia, wspomnę jak idzie pakowanie (i zakupy). Zapewne wspomnę rónież o budżecie, zaznaczając od razu, że w planach wycieczka ma być zrealizowana dość low-budget jako że i tak wychodzi bardzo drogo :)

Tym samym zostawiam Was z tym lekkim niedosytem informacji i... do zobaczyska! :)